RT by @BarbaraKudrycka: Od kilku dni toczy się dyskusja o rozdzieleniu resortu nauki i szkolnictwa wyższego od resortu edukacji. Rozdzielać czy nie? Oba te obszary obserwuję i badam już prawie 10 lat, dodatkowo znam też sam resort, a więc, jak to się mówi, „znam się, to się wypowiem”.
Z perspektywy laika oba sektory mogą się wydawać pokrewne, a więc nadające się do połączenia – bo to i to edukacja. Nic jednak bardziej mylnego. Z administracyjnoprawnego punktu widzenia oświata i szkolnictwo wyższe nie mają zbyt wiele wspólnego. Inne cechy i zasady tych obszarów prawa, inny sposób powiązania tych zadań z administracją publiczną, jej nadzorem i prawotwórstwem. Zupełnie inne problemy i wyzwania. Powszechny charakter oświaty skupia polityczną uwagę i debatę właśnie na niej, na czym cierpi kluczowy dla rozwoju kraju sektor akademicki. I wreszcie ta gigantyczna, bardzo trudna do zarządzania sfera, jaką jest działalność naukowa – ona z oświatą nie ma w zasadzie nic wspólnego, za to ma sporo ze szkolnictwem wyższym. Przede wszystkim wymaga jednak odrębnej, przemyślanej polityki publicznej. Z tych powodów, w obecnej sytuacji, nauka i szkolnictwo wyższe powinny być w odrębnym resorcie.
Znam oczywiście argumenty przeciwne – że kiedyś przez wiele lat było to wspólne ministerstwo, że po PiS czas na odchudzenie rządu, że to rzekomo pomoże uspójnić kształcenie od przedszkola do doktoratu. Jednak naczelną zasadą kształtowania ustroju administracji publicznej powinna być sprawność wykonywania jej zadań, adekwatność rozwiązań ustrojowych do potrzeb i wyzwań. Jeśli uznajemy, że taki a nie inny kształt jest zasadny z punktu widzenia zadań (a obecnie wymóg efektywnego administrowania w obszarze akademii wymusza powstanie odrębnego resortu), to ani kształt przeszły, ani postulat „odchudzania” rządu nie może przesłaniać efektywności administrowania.
Zatem tak - moim zdaniem zasadne jest utworzenie…
🐦🔗: https://nitter.cz/LKierznowski/status/1717294842663899542#m
[2023-10-25 21:39 UTC]