Wiemy już, że pierwsze posiedzenie nowego Sejmu odbędzie się 12 lub 13 listopada. Prezydent Duda nie ulegnie namowom polityków z powstającej koalicji, aby przyspieszyć proces tworzenia się nowego rządu. Co więcej zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią desygnuje na premiera przedstawiciela PiS, a nie polityka z sejmowej większości. Posłuży się dwoma argumentami: po pierwsze - Zjednoczona Prawica wygrała wybory, a po drugie - ma największy klub sejmowy. Duda będzie miał mocny argument w odniesieniu do PiS: - Dałem wam szansę na utworzenie rządu, a to, że wam się nie powiodło nie jest moją winą. Do inauguracyjnego posiedzenia Sejmu będzie rosło zniecierpliwienie milionów ludzi, którzy oddali swoje głosy na opozycję. Wybory odbyły się i nic się nie dzieje. Rząd ten sam, TVP ta sama, gdzie te obiecane zmiany?.
Donald Tusk mógłby w tej sytuacji utworzyć rząd in spe. Przyszły premier i kandydaci na ministrów mogliby rozpocząć przygotowania do przejęcia resortów i prace nad aktami legislacyjnymi. Wypróbowałem ten wariant w 2001 roku. Z powodzeniem.
🐦🔗: https://nitter.cz/LeszekMiller/status/1714680980659679484#m
[2023-10-18 16:32 UTC]