Przemysław Prekiel: Spowiedź Millera
2024-01-11
Były premier tzw. „Żelazny kanclerz” w rozmowie z red. Tomaszem Lisem porusza wiele spraw trudnych, rozlicza wielu „przyjaciół”, niekiedy przyznaje się do błędów, wspomina swoje trudne dzieciństwo. Ale po kolei.
Leszek Miller przeszedł rzeczywiście długą i wyboistą drogę. Od żyrardowskiego chłopaka i robotnika, który ze względów rodzinnych szybko musiał stanąć na nogi, wychowywany bez ojca, po wytrawnego działacza i członka Komitetu Centralnego, poprzez Okrągły Stół, ministerialne posady, po szczyt swojej potęgi, obejmując w 2001 roku urząd premiera, wymazując z politycznej mapy AWS i UW, poprzez upadek formacji, która w latach 90-tych nadawała ton nie tylko na lewicy, ale całego państwa. To swoisty paradoks dziejów, że z tej żyrardowskiej fabryki, zaczynając jeszcze za Gomułki, kończy obecnie jako poseł do Parlamentu Europejskiego, mając za sobą barwną karierę.
Szczerość jest w tej książce zauważalna, niekiedy bije po oczach, często wciska w fotel. Miller nie boi się opowiadać o swoich rodzinnych korzeniach, trudnym dzieciństwie, ale jakże podobnych do wielu w ówczesnych powojennych realiach, gdzie bieda była zjawiskiem powszechnym. To wszystko, brak ojca, bieda, ale nie nędza, wychowanie głównie przez kobiety, kształtowało jego charakter, który tężał z wiekiem. Jak na prawdziwego komunistę był oczywiście ministrantem. Tomasz Lis, jako pytający, zdaje się być niekiedy niczym Jerzy Urban, używając szorstkiego języka, choć wiadomo, że to męska rozmowa, często z tym przesadza, jakby chciał się dowartościować, jak na samca alfa przystało. Bywa dociekliwy, ale czasami jakby bał się pociągnąć swojego rozmówce za język. Przykładem jest sprawa zachłyśnięcia się PiS-em przez Millera w latach 2015-2016, gdzie, jak sam przyznaje, liczył, że partia Kaczyńskiego zbuduje tu sprawiedliwy ład społeczny. Tomasz Lis nazwał to „miękkim rozliczanie…
🐦🔗: https://nitter.cz/LeszekMiller/status/1746506846397960323#m
[2024-01-14 12:17 UTC]