W Brukseli zapanowała spora konsternacja po niespodziewanym oświadczeniu przewodniczącego Rady Europejskiej
https://nitter.cz/CharlesMichel
, w którym zapowiedział start w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Oznacza to, że Michel zrezygnuje ze stanowiska przed końcem kadencji, która upływa dopiero w listopadzie.
Rezygnacja szefa Rady Europejskiej, niezależnie jakie są jej powody, nie powinna stanowić wielkiego problemu. Zgodnie z procedurami, można wybrać nowego, lub na ostatnie miesiące kadencji może go zastąpić szef rządu kraju piastującego prezydencję w Unii.
Wybór nowego szefa Rady Europejskiej nie jest jednak taki prosty, jak to się może wydawać. To stanowisko zwyczajowo jest częścią „pakietu”, o który targują się europejskie frakcje polityczne (a nie premierzy rządów) przy okazji nowej kadencji Parlamentu Europejskiego. Rezygnacja Michela zakłóca europejską karuzelę stanowisk.
No to w czym problem, można zapytać, przecież po kilku miesiącach nowy szef RE zostanie wybrany na zwykłych zasadach. Rzecz w tym, że lewicowo-liberalni europejscy politycy nie mogą zdzierżyć, kto w takim scenariuszu będzie tymczasowym przewodniczącym. A byłby nim premier Węgier Viktor Orban.
Michel osobiście zaproponował więc, aby węgierska prezydencja została pozbawiona przewodnictwa w Radzie Europejskiej poprzez budzącą wątpliwości nagłą zmianę przepisów.
Tak to właśnie funkcjonuje obecnie w Brukseli: dużo pustego gadania o demokracji i „praworządności”, a w praktyce wszelkie zasady są łamane, jeśli jest to potrzebne lewicowo-liberalnym elitom. Donald Tusk w ostatnich tygodniach robi to, czego nauczył się w Brukseli - łamie praworządność, byle tylko postawić na swoim. Nie ma to nic wspólnego z demokracją.
🐦🔗: https://nitter.cz/BeataSzydlo/status/1744366758318735869#m
[2024-01-08 14:33 UTC]